Forum Forum fanów Piratów... I Johnny'ego Depp'a :D Strona Główna Forum fanów Piratów... I Johnny'ego Depp'a :D
Dołącz do Pirackiej społeczności - zarejestruj się!
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy     GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Moja powieść historyczna

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Forum fanów Piratów... I Johnny'ego Depp'a :D Strona Główna -> Opowiadania
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Scarlett
Młodszy Kapitan


Dołączył: 08 Lut 2008
Posty: 118
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 16:42, 22 Mar 2008    Temat postu: Moja powieść historyczna

No więc, zamieszczę tu swoją nową książkę, która nie ma nic wspólnego z piratami... no ale cóż... na zachętę prześle pierwszy rozdział Wink mam nadzieje, że się spodoba Wink

1.

Lady Rochester stała w oknie wpatrzona w napływającą falę ludzi przybywający na debiut jej młodszej siostry Cecylli. Nie wiedziała czemu, ale odczuwała dziwne zdenerwowanie, które jeszcze nigdy jej nie towarzyszyło, przy tego typu zabawach. Nagle rozległo się pukanie do drzwi.
- Proszę... - rzuciła przez ramię.
- Lady Rochester! Dlaczego pani jeszcze nie jest ubrana?! - spytała zdenerwowana pokojówka. Linette odwróciła się, patrząc w lustro. Dalej miała na sobie strój do jazdy konnej, a złote włosy opadały w nieładzie na delikatne ramiona.
- Och... tak masz rację Aline... jakoś nie wiedziałam za co się zabrać... - oparła dłonie na oparciu krzesła i starała się opanować drżenie, którego pochodzenia nie mogła zrozumieć. Aline westchnęła cicho, podeszła do szafy i wyciągnęła jadowito-zieloną suknie, z dość niewygodnym, ale strojnym gorsetem z aksamitnymi wstążkami. Pomogła się ubrać Linette i powoli zaczęła czesać jej długie złote loki, nie zdążyła jednak upiąć ich w koka, gdyż przyjęcie już się rozpoczęło. Lady Rochester wstała z krzesła, przeglądnęła się w lustrze i uśmiechnęła się nieznacznie.
- Dziękuje Aline. - powiedziała. Suknie miała wyjątkowo dobrze dobraną, głęboki dekolt podkreślał jej kształty, dzięki czemu wyglądała wyjątkowo. Niechętnie skierowała się do drzwi i zeszła do wielkiej sali, w której odbywało się przyjęcie.
*
Lady Rochester! Miło mi znów panią widzieć na salonach. - skłonił się ku niej Lord O'Conel, ojciec jednej z jej dobrych znajomych.
- No cóż milordzie, okres żałoby się już skończył, więc nie widziałam powodów dalej przesiadywać w pokoju... - odparła z czarującym uśmiechem. Jej, dwudziestopięcioletniej wdowie po znanym poecie, nie wypadało chodzić na przyjęcia, w okresie żałoby. Jednak teraz nie widziała powodu nie przyjść na debiut własnej siostry.
Skinęła delikatnie głową, po czym odeszła, bo w tłumie gości zobaczyła swoją młodszą o siedem lat siostrę. Ubrana była w brzoskwiniową zwiewną suknię, przewiązaną pod biustem szeroką, aksamitną wstęgą. Jasne włosy upięte miała na czubku głowy, gdzieniegdzie zdobione delikatnymi kwiatami. Była o wiele ładniejsza od Linette, miała subtelniejszą urodę, była jak pączek róży, który właśnie wszedł w okres kwitnięcia. Uśmiechnęła się na widok siostry, po czym obie mocno się przytuliły:
- Witaj kochana. - powiedziała Linette - Jak tam twój karnecik?
- Cały zapełniony - westchnęła - A nawet jeszcze nie podszedł do mnie Lord Arsher... - Linette zaśmiała się w duchu. Lord Arsher, był przystojnym, trzydziestoletnim mężczyznom, w którym podkochiwało się wiele debiutantek, w tym oczywiście Cecyllia. Kiedyś to samo odczuwała i Lady Rochester, jednak on nie pojawił się na jej debiucie, co skrzętnie wykorzystał Lord Rochester, który od samego początku był wyjątkowo chętny ożenku właśnie z nią. Nie miał zbyt dużego majątku, gdyż jego sztuki rzadko wystawiano w Londyńskich teatrach, ale i tak był zamożnym człowiekiem, dzięki czemu rodzice Linette zgodzili się na ten ślub.
- Wiesz... wydaje mi się, że Lord Arsher nie jest puki co zainteresowany ożenkiem.
- Och... - twarz Cecylli posmutniała
- Po za tym, Cee... zauważ, że cały twój karnecik jest wypełniony, nie zmieścił by się... O, zobacz kto do nas idzie... - dodała po chwili.
Do Linette i Cecylli podeszło dwóch mężczyzn. Jednym z nich, jak zauważyła Lady Rochester, był Lord Arsher, drugiego natomiast nie znała. Poczuła jak Cee delikatnie ściska jej łokieć.
- Witam, Lady Rochester - przywitał się Lord Arsher, wpatrując się w nią jak w obraz, nie zauważając w ogóle, tęsknego spojrzenia Cecylli. - Nie spodziewałem się, że tu panią spotkam.
- Ja również, nie wiedziałam, że pan będzie, lordzie. - odparła uśmiechając się do niego uroczo, co sprawiło, że mężczyźnie zadrgały nieznacznie kąciki ust.
- Tak... ale gdzie moje maniery. Panno Thorn - zwrócił się tym razem do Cee, całując jej małą dłoń, dziewczyna dygnęła drżąco. - A to, jest mój kuzyn Hrabia Pengreen. - hrabia skłonił się ku dwóm paniom, po czy wyciągnął rękę do Cecylli.
- Mogę panią prosić do walca? - spytał, na co dziewczyna z kwaśną miną popatrzyła na siostrę, która nieznacznie popchnęła ją ręką w stronę hrabiego, wciąż uśmiechając się uroczo. Nie mając wyboru, Cee podała rękę Pengreen'owi, po czym ruszyli razem na parkiet.
- A więc, zostaliśmy sami... - powiedział Lord Arsher
- No, jeśli pominąć około pięćdziesiąt gości, to owszem, zostaliśmy sami... - mężczyzna zaśmiał się pod nosem, na jej drobną zaczepkę.
- Tak... zatańczymy? - wypalił w końcu, nie mogąc się powstrzymać. Linette skinęła głową, podając mu rękę.
Lord na szczęście był znakomitym tancerzem i bez problemów prowadził Nettie, która po dłuższej przerwie, zapomniała niektóre kroki. Dla niej ten taniec mógłby trwać wieki, być w ramionach takiego mężczyzny, w jej wieku, to rzadkość. Skarciła się po chwili w duchu, była szanowaną w towarzystwie kobietą, na dodatek wdową, więc nie powinna nawet myśleć w ten sposób.
Gdy taniec się skończył, Linette z wypiekami na twarzy usiadła przy jednym ze strojnie udekorowanych stolików. Złapała za leżący koło niej wachlarz z długich piór, po czym zaczęła się nim wachlować. Całe szczęście jego właścicielki nie ma w pobliżu - pomyślała śmiejąc się w duchu z jej reakcji. Odłożyła go pospiesznie, żeby nie zaliczyć wpadki na jej pierwszym balu. Po chwili dosiadła się do niej jej siostra, również z wypiekami na twarzy, ale widać było, że nie jest tak samo podekscytowana co Lady Rochester.
- Nettie... nienawidzę go.. - wycedziła przez zęby
- Uspokój się... co się stało? Kogo nienawidzisz? - spytała zdziwiona Linette
- Hrabiego Pengreen'a... On jest okropny! Zdeptał mi palce, tak że nie mogę chodzić... Dlaczego mi kazałaś z nim zatańczyć, a sama byłaś z Lordem Arsherem?!
- No, wiesz Cee?! Przecież poprosił cię do tańca! Gdyby zrobił to Lord Arsher również bym cię w jego kierunku popchnęła. Jak w ogóle możesz być taka niesprawiedliwa? Dobrze wiesz, że nie szukam sobie nowego męża, tym bardziej w postaci Lorda Arshera! - syknęła ze złości, po czym wstała i skierowała się do wyjścia na balkon. Cecyllia chciała iść za nią, ale podszedł do niej jeden z zapisanych mężczyzn na jej karneciku i nie mogła odmówić. To by było w złym guście.
*
Lord Arsher spacerował powoli po dużym ogrodzie, Thornów w towarzystwie swojego kuzyna, a zarazem najlepszego przyjaciela Hrabiego Pengreen'a. Przed chwilą rozstali się z grupą młodych dziewczyn, które miały niedawno swój debiut. Tego wieczoru księżyc świecił pełnym blaskiem, a rozgwieżdżone niebo sprawiało wrażenie nieskończonego piękna. Delikatny wietrzyk poruszał liśćmi drzew i krzewów.
- Moja matka uparła się, żebym poślubił młodą Thornównę... - powiedział po jakimś czasie Lord Arsher
- Oj Cedriku... za taką trzpiotkę... wiem co mówię, już sam taniec z nią to koszmar...
- Taak wiem, zresztą jej siostra nie lepsza... ale nie mam wyboru... znasz moją matkę... jak się uprze, to nie ma odwrotu... Dzisiaj wieczorem muszę się jej oświadczyć, potem pozostaje mi tylko zaprosić ja do siebie... z przyzwoitką oczywiście... ech... - Lord Arsher sprawiał wrażenie bardzo załamanego całą tą sytuacją, lecz nie zdawał sobie sprawy, że w tej martwej ciszy, całą ich rozmowę usłyszała siostra Cecylli stojąca w tym samym czasie na balkonie. Złapała się mocno marmurowej balustrady. Wciąż czuła pulsujące słowa w jej głowie: "Za taką trzpiotkę... - ...zresztą jej siostra nie lepsza...". Już ja mu pokaże trzpiotkę - pomyślała, a w myślach układała już przebiegły plan.

zauroczonyzauroczonyzauroczonyzauroczonyzauroczonyzauroczonyzauroczonyzauroczonyzauroczonyzauroczonyzauroczony

Wiem, trochę dużo, ale cóż - liczę, że wam się spodobało Wink


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Karottka
Kapitan


Dołączył: 08 Lut 2008
Posty: 290
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Mełgwi

PostWysłany: Sob 18:41, 22 Mar 2008    Temat postu:

Boskie! Zupełnie, jakbym czytała książkę Jane Austen! Kobieto, rewelacyjnie piszesz! Czekam na dalsze rozdziały Wink

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Scarlett
Młodszy Kapitan


Dołączył: 08 Lut 2008
Posty: 118
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 23:25, 22 Mar 2008    Temat postu:

Dziękuje ci serdecznie Wink a oto kolejny rozdzialik Wink

2.

Chłodny wieczór dawał się we znaki Lady Thorn siedzącej w wysokim fotelu, w salonie. Tego dnia miała pożegnać się z najmłodszą córką, która została zaproszona do dworu Lorda Arshera. Sączyła powoli mocnego drinka przygotowanego przez starego lokaja, gdy do salonu weszła najstarsza z córek. Lady Rochester ubrana w ciemno granatową suknię, opinającą dokładnie jej ponętne kształty usiadła na przeciwko matki. Po jej minie widać było, że coś ją trapi.
- Co się stało, kochana? - spytała starsza pani, pochylając się nieznacznie w jej stronę.
- Chodzi o Lorda Arshera... nie jestem pewna, czy on aby na pewno był odpowiedni dla naszej Cee... - zaczęła niepewnie.
- Nie rozumiem cię. Ma ogromny majątek, jest wysoko postawionym młodzieńcem, jego wygląd również nie pozostawia nic do zarzutu...
- Tak wiem... ale chodzi o jego... - nie mogła dokończyć, gdyż w tym samym momencie do pokoju przyszła rozpromieniona Cecyllia. Pocałowała matkę w czoło, po czym usiadła na jednym z foteli.
- To co... jedziemy? - spytała lekko zniecierpliwionym tonem - Powóz już czeka... bagaże zapakowane...
- Ee... tak kochanie, już jedziemy... - odparła Linette powoli wstając i kierując się do wyjścia - Mamo przemyśl to co ci mówiłam... jeszcze nie jest za późno...
- Dziecko drogie, już podjęłam decyzję i jej nie zmienię. Będziesz wspaniałą przyzwoitką. - powiedziała Lady Thorn. Cecyllia uniosła brwi na tą dziwną wymianę zdań, ale nie pozostało jej nic innego jak wstać i iść za siostrą.
*
Cedrik Arsher stał na podjeździe swojego dworu. Wiele by dał za to by nie być teraz w tym miejscu. Wolałby być w tym momencie w salonie pijąc brandy i paląc spokojnie cygaro. Niestety nie było by teraz w dobrym guście nie przywitać gości. Nie dostał odpowiedzi kto będzie przyzwoitką panny Thorn, lecz nie robiło to dla niego żadnej różnicy. Wiedział, że to małżeństwo będzie jednym wielkim przedstawieniem. Ta biedna dziewczyna z jego strony mogła liczyć wyłącznie na szacunek i tolerancje, lecz na pewno nie na miłość.
Wreszcie czarny powóz z czterema karymi, wdzięcznymi końmi. Zatrzymał się tuż przy marmurowych schodach, lokaj otworzył drzwiczki, dzięki czemu z powozu wyłoniły się dwie kobiety. Zaklął w myślach gdy zobaczył kto towarzyszy jego narzeczonej.
- Lady Rochester - wycedził przez zęby nie mogąc się powstrzymać - Panna Thorn, jakże miło mi panie powitać w moich skromnych progach. - Linette usłyszała zmianę w tonie głosu i mimowolnie uniosła brwi. Cecyllia promieniowała szczęściem, uśmiechała się szeroko do przyszłego męża i trzepotała zalotnie rzęsami:
- Ach, jakie to skromne progi, milordzie! Toż to przecież niesamowity pałac! - szczebiotała - Mi również miło Lorda powitać i dziękujemy za gościnę.
- Ale, gdzie moje maniery? Zapraszam do środka, lokaj zajmie się bagażami. - odparł starając się opanować zażenowanie, które ogarniało go na myśl o takiej młodej i głupiutkiej przyszłej żony.
Dwór rodu Arsherów był urządzony w wyjątkowym przepychu i dostatku. Jedwabne, złote zasłony, kryształowe żyrandole sprawiały wrażenie jakby były na dworze samego króla. Cecyllia nie mogła powstrzymać westchnięcia, na co Linette delikatnie szturchnęła ją w łokieć. Lord Arsher zaprowadził je do obszernego salonu, gdzie na zielonej sofie siedziała pani domu Lady Arsher. Widać było, że to kobieta, którą każdy respektuje. Ubrana w strojną, czerwoną suknie, jeszcze bardziej sprawiała wrażenie wysoko postawionej arystokratki. Na wychudłej, szarawej szyi zawieszone były srebrne kolie, a drobne palce, prawie w całości pokrywały różnej wielkości pierścienie. Trudno było wychwycić podobieństwo między nią a synem, zapewne wdał się w ojca. Jak nakazywały dobre maniery, Lady Rochester dygnęła z gracją, pociągając za sobą siostrę:
- Witam, milady. - powiedziała z uśmiechem
- Miło mi was w końcu poznać, moje drogie - powiedziała wyniosłym tonem i ręką wskazała im, aby usiadły.
- Nam również miło spotkać panią, milady. Razem z siostrą jesteśmy zachwycone wystrojem państwa domu. - odparła Linette, w tym momencie podszedł lokaj z drinkami i rozdał gościom. Cedrik usiadł koło matki i jako jedyny podziękował za alkohol.
Nie mógł znieść tej całej maskarady, jego matka specjalnie wyszykowała się na ten wieczór, żeby onieśmielić dwie "wieśniaczki" jak to zawsze uważała i co mu wpajała. Jednak ślub jego i Cecylli był w dobrym tonie, jak uznała. W towarzystwie mówiono, że jego poświęcenie jest godne podziwu, bo wiadomo, że powinien ożenić się z kobietą podobnego majątku co on, a nie dziewczyną z prowincji, która jeszcze nie miała znacznego posagu. Jednak dla niego nie miało znaczenia kim była kobieta, z którą ma się ożenić, równie dobrze mogła być to zwykła służąca, byle ładna i inteligentna, która potrafi pokazać się odpowiednio w towarzystwie i nie przynosić mu wstydu. Wiadomo było przecież, że nie zamierzał być jej wierny, kobiecie do której nic nie czuł. Ona też dostanie od niego wolną rękę, miłość nie wchodziła w grę, potrzebował tylko zapewnienia, że będzie dyskretna w swoich domniemanych zdradach.
- Jak wam minęła podróż? - z zamyślenia wyrwał go głos matki. Popatrzył na gości z udawanym zainteresowaniem
- Bardzo dobrze, droga na szczęście nie była zbytnio wyboista, a Cecyllia potrafi rozmawiać nawet o niczym. Bardzo mi umilała podróż... - powiedziała Linette, odwracając się powoli w stronę siostry.
- Mm... tak. Mają państwo wspaniały dom, Nettie już to mówiła, ale taka moja natura, że jeśli coś mnie wyjątkowo zachwyci nie mogę tego od tak pozostawić. Bardzo podobają mi się zasłony. Czy to Chapieu?
- Oczywiście. Tylko jej ufamy w kwestii wystroju wnętrza, a panie z czyich usług korzystacie? - Cecyllia sprawiała wrażenie jakby lekko się zmieszała, po słowach Lady Arsher, ale Linette szybko ruszyła z pomocą. Zrozumiała bowiem, że starsza pani zamierza je za wszelką cenę w pewien sposób ośmieszyć.
- Nasza matka ma wyjątkowe zdolności. Zawsze jej mówiłyśmy, że powinna sprzedawać swoje prace, ale ona uważa, że to nie przystoi, więc tylko dla nas szyje.
- Och... to niesamowite... lecz faktycznie muszę się zgodzić, że nie przystało by arystokratce sprzedawać swoich twórczości. - odparła przesyconym jadem głosem, na co Linette uśmiechnęła się uroczo, choć w głębi duszy miała ochotę uderzyć ją w twarz.
- Ma pani całkowitą rację, milady - powiedziała jednak, upijając po chwili łyk dość mocnego drinka.
- Kochanie, czy już przypadkiem nie jest czas kolacji? - spytała Lady Arsher syna, który na te słowa szybko wstał i zawołał po lokaja, zamienił z nim parę słów na osobności, po czym wrócił do czekających w niezręcznej ciszy pań.
- Moje drogie, zapraszam do jadalni, kolacja podana. - powiedział podając ramie swojej matce, która ochoczo się o niego oparła. Linette i Cecyllia musiały sobie poradzić same. Od początku chłodno były traktowane w tym domu, choć z zewnątrz obrazek był wyjątkowo ładny.
Jadalnia urządzona była w podobnym przepychu co reszta dworu, okna sięgające do samej ziemi okrywały ciężkie zasłony, a całe pomieszczenie utrzymane było w zielonkawym tonie. Stół nakryty był najlepszą zastawą, a ze złotych kandelabrów migotało delikatne światło, wprawiając gości w romantyczny wręcz nastrój. Linette dostało się miejsce tuż obok pana domu, Lorda Arshera, Cecyllia musiała natomiast zadowolić się miejscem między siostrą, a przyszłą teściową. Jak się po chwili okazało, nie były jedynymi gośćmi w ten wieczór. Przyszła również Hrabina Danshot, wielebny Truscot, Hrabia Pengreen oraz kuzynka Cedrika, Panna Barker. Wszyscy z przybyłych byli wysoko postawionymi arystokratami, co jak było w zamyśle Lady Arsher miało krępować Lady Rochester i jej siostrę. Rozmowa przebiegała dość swobodnie dopóki matka Cedrika nie rozpoczęła swojej gry:
- Mam pytanie, droga Cecyllio, jeśli oczywiście mogę tak do ciebie mówić...
- Naturalnie... - odpowiedziała lekko zmieszana Cee.
- A więc, Cecyllio, zdradź nam jak się mieszka u was na wsi? Słyszałam, że do sklepów macie wyjątkowo daleko, a droga jest bardzo błotnista, z wiadomego powodu...
- Mamo... - przerwał jej dyskretnie Cedrik, wiedząc co się dalej będzie działo
- Tak, kochanie?
- Nie męcz naszych gości...
- Ależ to zwykłe pytanie, jestem ciekawa, jak radzi sobie nasza przyszła rodzina w tak paskudnym otoczeniu... - odparła niewinnie, zwracając się z powrotem do Cecylli, która była już bardziej niż czerwona na twarzy.
- Muszę przyznać, że w cale nie jest tak strasznie jak to pani twierdzi, milady..- pospieszyła znów z pomocą siostrze Linette. - Wiosną jest wyjątkowo, gdy tylko jabłonki zakwitają i wydzielają piękny zapach. Wręcz nie chce się wracać do domu. O wiele więcej jest drug do przegalopowania konno, nie mając potrzeby się zatrzymywać, a błoto jest tylko w deszczowe dni, jednak od czego mamy powozy? - zaśmiała się, nie tyle z własnych słów co z widoku miny Lady Arsher, która z minuty na minutę stawała się mniej pewna siebie.
- Doprawdy? To musimy kiedyś odwiedzić wasze skromne progi. Z tego co wiem, na debiucie Cecylli zabrakło dziczyzny?
- Niestety tak bywa... ale to ze względu na taką dużą ilość mężczyzn przybywających tylko po to by zatańczyć walca z moją czarującą siostrą.
- Dobrze mamo, wystarczy. Myślę, że nasi goście woleli by zająć się jedzeniem, a nie zamartwiać wrzodami, które mogą nastąpić, jak dalej będziesz gnębić biedną Lady Rochester.
- Zaiste biedną... - mruknęła teatralnym szeptem matka Cedrika, po czym zrobiła minę, która w jej uznaniu zapewne miała być przepraszająca.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Karottka
Kapitan


Dołączył: 08 Lut 2008
Posty: 290
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Mełgwi

PostWysłany: Nie 11:01, 23 Mar 2008    Temat postu:

Długie, ale na prawdę boskie Wink Jak zwykle Very Happy. Czekamy na dalsze rozdziały Smile

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Forum fanów Piratów... I Johnny'ego Depp'a :D Strona Główna -> Opowiadania Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

Skocz do:  

Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001 phpBB Group

Chronicles phpBB2 theme by Jakob Persson (http://www.eddingschronicles.com). Stone textures by Patty Herford.
Regulamin