Autor Wiadomość
Karottka
PostWysłany: Śro 16:11, 18 Cze 2008    Temat postu: Pirates of the Caribbean: At world's end.

Tu zobaczymy, jak ludzie wyobrażali sobie świat i urzeczywistnimy luk Davyego Jonesa Wink

Więc wszystko zaczyna się od planu z Singapurem. Otóż w poprzedniej części pominęłam fakt, że Barbossa pomoże im trafić do luku. Ale nie mają statku! Więc trzeba się z tym zwrócić do słynnego pirata z Singapuru - Sao Fenga. No i dobra, się ponegocjuje. Brbossa pozwolił sobie mówić. W końcu zna go lepiej niż Elizabeth. Ale wynikły komplikacje. Sao Feng pokazał im Willa, który wkradł się, by wziąć mapę. Jednak został złapany. Wtedy chwycił jednego z ludzi. Ale! Nie był on ani po stronie Barbossy, ani po stronie Sao. Więc po czyjej? Właśnie! Po stronie kompanii wschodnioindyjskiej. Wkroczyli żołnierze i została wszczęta walka. Tymczasem w Luku Jack rozmawiał z załogą... Siebie. Więc wracając do Barbossy... Płynęli z Tia Dalmą przez baaardzo zimne wody. Jeden z piratów wyłamał sobie palca (Very Happy). Pewnej godziny... Zobaczyli przed sobą wodospad. To był kraniec świata. Wpadli do Luku i zaczęli rozglądać się za Jackiem. A co robił nasz dzielny kapitan? Rzucał kamieniami-krabami. Tak naprawdę były to części Calypso, które odnalazły go i zwodowały Perłę. Gdy ujrzeli kapitana, Barbossa od razu czepił się, że Perła jest jego. Wtedy Jack zmienił temat i skompletował załogę. Ale co dziwne, wszyscy potem byli na Perle. Pomijając szczegóły, Beckett dostał serce od Norringtona i ma władzę nad Holendrem. Więc cóż poradzić? Załoga Perły płynęła do Wyspy Rozbitków? Co to jest?
- Nie na darmo nazywa się Wyspa Robitków, gdzie nad Zatoką Rozbitków leżą Osady Rozbitków.
Wiadomo już? Jest to wyspa... Siedziba Pirackich Lordów, Króla/owej i... Ojca Jacka, kpt. Teague! Więc to było tak: kiedy jakiś pirat ogłosił, że Kodeks to małostka, zastrzelił go Teague. Tłumaczył swoj uczynek słowami ,,Kodeks to prawo". Przyniósł Kodeks i po przeczytaniu dwóch z kilkuset tysięcy zasad, poczęli wybierać Króla. Za uprzejmością Jacka padło na Elizabeth. Później wypłynęli na małą wysepkę. Na preciw siebie stanęły dwie trójki - Davy, Will i Beckett oraz Barbossa, Elizabeth i Jack. Po kilku negocjacjach Jack zamienił się z Willem. I co dalej? Barbossa (a właściwie Ragetti) uwolnił Calypso z więzów cielesności, po czym bogini wywołała burzę z piorunami i w skutku - malstrom. I rozpoczęła się bitwa: Latający Holender, Czarna Perła i statek Kompanii Wschodnioindyjskiej. Poza tym ciekawy byłby: ślub Willa i Elizabeth, przebicie serca Davyego przez Jacka ręką Willa (zawiłe myśli Pada ze śmiechu) i wstąpienie do załogi. Poza tym jeszcze scena z synkiem pirackiego małżeństwa poza napisami też była ciekawa.
MYślicie sobie - co skłoniło Jacka do przebicia serca Davyego ręką WILLA? Myśl o tych wszystkich... obowiązkach. Mnie też to zniechęca, gdyby tak porządnie rozmyśleć o priorytetach... Nie no, dosyć Very Happy
I co sądzicie o trylogii? Wink Już niedługo w miarę możliwości opiszę filmy z serii ,,Freddy Krueger", wy już wiecie, kto to jest Very Happy
Pozdr.

Powered by phpBB © 2001 phpBB Group